Ani
scholastyczny ani akademicki dialog metafizyczno-eschatologiczny
Osoby:
Patagoras, Mistykos i Antropos. Siedzą i stukają w klawiatury laptopów i
jednocześnie mówią do siebie. Wyglądają na bardzo schludnych i dość eleganckich
hippisów. Ich ubrania trudno jednoznacznie stylistycznie utożsamić.
Wnętrze
oszczędne i nowoczesne, ściany gładko pomalowane, ozdobione obrazem Boogie
Woogie Mondriana i Chrztem Jezusa Jusepe de Ribery. Nie ma telewizora bo każdy
ma laptopa.
Mistykos: Dobrze, że
dziennikarze poszli, możemy zatem zacząć rozmawiać w spokoju bez obawy przed
wypaczeniem sensu słów, które tu padną. Podejmijmy nasze refleksyjne dywagacje.
A więc, nie uwierzycie, sam tylko zawsze odbierałem to co rozumiemy i
praktykujemy jako religię, jako coś zewnętrznego. Oczywiście spoiwem w materii
wiary jest ta warstwa przekonania, która ufa, że wszystkie znane w jej obrębie formy prowadzą do czegoś co jest możliwością
kontaktu z Tym, co z kolei trzyma to wszystko. Wiem, że możecie podważyć ów ład
w sytuacji wojennego nieludzkiego okrucieństwa czy chociażby zwykłej,
codziennej obojętności czy nienawistności świata, a nawet zwykłego niefartu.
Ale ja poczułem, że transcendencja istnieje
realnie. Tym samym jest już dla mnie odkrytym źródłem Fons fides eterna. Pielgrzym
spotyka cel będąc jednocześnie jednym z drogą.
Patagoras: Tak, to co
mówisz jest całkowicie właściwe twojej rozbuchanej pseudofilozoficznej
psychice. Ale nikt jeszcze wszystkim naraz nie pokazał nieba, już prędzej
skłonny jestem myśleć, że piekło istnieje. Chociażby tu na ziemi i to realnie. Reszta jest pragmatyką organizującej
się materii, koniecznością ducha historii i społeczeństw czy indywiduum. Inaczej
mówiąc kompletny przypadek i raczej chaos niż ład. Każdy ma swoją teorię, a aktualną
modę bierze się za ostateczność. Tu na ziemi nic nie jest doskonałe z
wszystkimi tego konsekwencjami dla wszystkich i dla każdego z osobna.
Mistykos: A czy ktokolwiek
jest w stanie przeprowadzić z sukcesem wzór na nieistnienie Stwórcy Święte Imię
Jego. Mimo chaosu i zła skąd wewnętrzny imperatyw
i prawo moralne we mnie. Skąd materia ma
prawidła i zasady, żelazne i paradoksalne w tej samej chwili, jak w fizyce
kwantów. To nie banał, ale jeżeli masz wrażliwość widzisz cud zmiennej jak
Feniks natury, jej niebywałą zdolność do odradzania liści na gałęziach,
obierania kształtów podług najlepszych form i ich nieskończoność,
odkrywczość także w potencjale
manifestacji tonacji malarskich pasaży. Tylko odczucie celowości ratuje nas
przed zejściem w otchłań. Czyż nie piękna jest wiosna i Kto jest jej siłą i
autorem.
Antropos (siedzący lub
chodzący dotychczas cicho, jakby od niechcenia przysłuchujący się dialogowi):
Dialektyka, tak wam na to odpowiem. Słyszeliście, że papież abdykował. To
dowodzi tezy, którą postawiłem, iż duch i materia walczą ze sobą. Jest to
konflikt substancji nieklarownej z Najwyższym Dobrym Duchem Świetlistym. Poza
tym, że bodajże Nostradamus przepowiedział ucieczkę papieża z Watykanu, z tym,
że było już ich zdaje się kilka, to wszystko wskazuje na to, że mieliśmy do
czynienia z przerostem materii, acz przepięknie a nawet zachwycająco wzniośle
ukształtowanej jak w przypadku łodzi Piotrowej Bazyliki. A jeżeli wszystko
przemija to logicznie to i przemijanie samo też…
Mistykos: Zaiste
trudno uciec od pytania o Chrystusowe nieposiadanie niczego. Sztuka cenniejsza
od złota a skarb duszy oświeconej od sztuki. Skąd jednak dusza nieśmiertelna
pochodzi. A jak nieśmiertelna, to warto to wszystko jeszcze raz przemyśleć.
Patagoras: Zaiste warto
Mistykosie! Na nasze dusze warto! Uwaga dziennikarze!